WARSZAWSKIE HISTORIE – opowieść o Placu Grzybowskim – Rodzina Mukszatów

Powieść – dzieje klanu – „Rodzina Muszkatów”. Autor Isaac Bashevis Singer.

Kontynuując opowieść o miejscu na podstawie książki „Zły” Leopolda Tyrmanda. Rok 1954.

Główny bohater książki Singera – reb Meszulam Muszkat, właśnie wraca z „wód” w Karlsbadzie do swojego domu przy placu Grzybowskim w Warszawie. Jest człowiekiem zamożnym, znanym w mieście zarówno przez chrześcijan jak i Żydów. Prowadzi rozległe interesy. W Karlsbadzie zawarł znajomość z wdową ze wschodniej Galicji i ożeni się z nią. Nowa Madame Muszkat jest pierwszy raz w Warszawie i miasto niezwykle ją zdumiewa.

Przejazd z Dworca Wiedeńskiego do domu jest okazją dla pisarza dla takiego oto opisu ulic Warszawy:

„Powóz skręcił na plac Grzybowski i nagle wszystko się zmieniło. Chodniki były zatłoczone Żydami odzianymi w gabardynę, w myckach, i kobietami w perukach nakrytych szalami. Zapachy też były teraz inne. W powietrzu unosiła się woń targowiska: nadpsutych owoców, cytryn oraz mieszaniny czegoś słodkiego i smołowatego, czegoś, czego nie można było nazwać, co działało na zmysły jedynie wtedy, gdy ktoś wracał tu po dłuższej nieobecności. Ulica ta była istnym domem wariatów, pełnym ruchu i wrzawy. Uliczni handlarze zachwalali swoje towary pokrzykując przenikliwie: placki ziemniaczane, prażony chleb, jabłka, gruszki, śliwki węgierki, ciemne i jasne winogrona, arbuzy całe i w kawałkach! Chociaż wieczór był ciepły, kupcy mieli na sobie płaszcze z dużymi skórzanymi sakwami na pieniądze u pasów. Kobiety handlowały siedząc na skrzynkach, ławkach i na progach domów. Kramy były oświetlone latarniami, niektóre zaś – migocącymi świecami, umieszczonymi na brzegach drewnianych pak. Kupujący brali owoce i obmacywali je, lub dostawali małe kawałki i mlaskając próbowali ich smaku. Kramarze odważali towar na blaszanych szalkach. (…)

Środkiem ulicy woźnice manewrowali przeładowanymi wozami. Ciężkie, powolne konie stąpały podkutymi kopytami po kocich łbach, sypiąc iskry. Tragarz w czapce z mosiężnym numerkiem dźwigał ogromny kosz pełen węgla, przymocowany do ramion grubą liną. Dozorca w zatłuszczonej czapce i niebieskim fartuchu zamiatał dugą miotłą kawałek chodnika. Młodzi chłopcy z rozwianymi pejsami, w ośmiokątnych czapkach, wysypywali się z drzwi chederów, a ich połatane portki migały między połami długich chałatów. (…)

Reb Meszulam rzuci spojrzenie przez okno powozu i zauważył:

– Ziemia Izraela, co?”*

Czy ten fragment książki zabrał Was do Warszawy sprzed 120 lat?

W powieściach Singera takich niezwykle obrazowych opisów jest bardzo wiele, bo Singer to świetny przewodnik przedwojennej Warszawy i warto posługiwać się jego słowami zwiedzając nasze miasto.


Autor: Aneta